Co nam szkodzi w kosmetykach?

 W ostatnich latach obserwowana jest pogłębiająca się świadomość konsumencka. Dbamy o ruch, o to co jemy, z kim i gdzie przebywamy, a także co na siebie aplikujemy. Coraz częściej z pełnym zrozumieniem czytamy składy kosmetyków i rozumiemy czym żywi się nasza skóra. Jest ona największym organem naszego ciała. Ze względu na jej funkcję ochronną oraz nieuniknione narażenie na czynniki zewnętrzne powinniśmy zwracać szczególną uwagę czym raczymy naszą skórę i wybierać tylko najlepsze kosmetyki. Skóra przepuszcza niektóre składniki do wnętrza organizmu, źle znosi inne- tworzące film zewnętrzny i stąd powstają uczulenia, wysypki, trądzik itp. 

 Silny trend „na zdrowie” sprawił, że na rynku w zawrotnym tempie pojawiają się nowe firmy, oferujące kosmetyki z naturalnym składem. Czy w Wasze ręce, również chętniej trafiają kosmetyki z nazwami „organic”, „bio” lub „natural”? Niestety nie wszystkie są rzetelnie opracowywane, dlatego w tym artykule przedstawię Wam czym się kierować wybierając dobry kosmetyk, na co zwracać uwagę i czego lepiej unikać jeśli chodzi o skład kosmetyczny.

 Zacznijmy od PARAFINY. Na pewno słyszeliście taką nazwę. A czy wiedzieliście, że to bardzo kontrowersyjny składnik, mający zarówno zwolenników jak i przeciwników. Więcej znajdziecie na stronie Natalii, którą bardzo polecam https://naturalnieniebanalnie.pl/parafina-w-kosmetykach/. Ja pozwolę sobie opisać parafinę w skrócie. Parafina to produkt destylacji ropy naftowej, a parafiny kosmetyczne (m.in. olej parafinowy, wazelina, wosk mikrokrystaliczny i izoparafiny) mogą mieć różne zabarwienia i konsystencje. Nie można mylić oleju mineralnego z roślinnym, ponieważ mają różne właściwości chemiczne pomimo naturalnego pochodzenia.

Dlaczego używa się parafiny w produkcji? Odpowiedzi jest kilka: niska cena, stanowi wypełnienie kosmetyku nadając odpowiednio gładką i kremową konsystencje, poprawia aplikację, działa natłuszczająco na skórę. Ostatnia zaleta na pierwszy rzut oka jest dla nas zachęcająca, skóra jest natłuszczona, miękka, a woda z niej nie wyparowuje. Obserwujemy natychmiastowy efekt gładkiej skóry i dlatego występuje w większości kosmetyków o „działaniu” nawilżającym, a tak naprawdę tworzy zewnętrzną powłokę zapobiegającą utracie wody, ale nie nawilża i nie regeneruje! Działanie nawilżające jest tylko pośrednie. Pozostaje na powierzchni skóry, ponieważ nie wnika w jej głąb, co w produktach dedykowanych niemowlakom ma szczególne znaczenie, ponieważ nie powinna powodować alergii. Ze względu na tworzenie filmu na skórze, parafina sprzyja powstawaniu trądziku i wyprysków, ponieważ zatyka rozszerzone ujścia mieszków włosowych czyli tzw. „pory”. Dodatkowo uniemożliwia usuwanie toksyn, co przyspiesza starzenie się skóry. Ten tworzony film to okluzja i dodatkowo nie pozwala ona innym ważnym składnikom wnikać w głębsze warstwy naskórka. Parafinę znajdziemy niemalże wszędzie i wymienię Wam pod jakimi nazwami może się ukrywać: vaseline, paraffin, isoparaffin, paraffinum liquidum, synthetic wax, isohexadecane, mineral oil, ceresin, petrolatum, isobutane, isododecane. Zapytacie czym zastąpić parafinę? Najlepsze będą oleje roślinne, które odżywiają i regenerują, ponieważ mogą wniknąć w głąb naskórka, często tworzą okluzję nieciągłą, pozwalającą skórze oddychać. Jedyny minus jest taki, że ich bogaty skład i wielowymiarowość może powodować alergię.

 W kosmetykach do makijażu znajdziecie GLIKOL PROPYLENOWY. Może powodować stany zapalne skóry lub stany zapalne całego organizmu. Czy spotkaliście się z podrażnieniem skóry po aplikacji kosmetyku do makijażu? Być może znajdziecie odpowiedz dlaczego. Glikol propylenowy dodatkowo znajdziemy w odżywkach do włosów, kremach z filtrem, balsamach do ciała, szamponach i produktach w spray’u również do włosów. Kryje się pod nazwami propylene glycolglikol propylenowy lub PG Xylene Glycol.
  A wiecie co kryje się w szminkach i cieniach do powiek?  TOLUEN. To rozpuszczalnik i rozcieńczalnik ale powoduje bardzo negatywne działanie na układ oddechowy i nerwowy. Dodatkowo może powodować podrażnienia skóry i nudności. Dlatego odradza się używać kobietom w ciąży kosmetyków z toluenem, gdyż mogą powstawać wady płodu. Gdzie jeszcze go znajdziemy? Lakiery do paznokci oraz farby do włosów. Kryje się pod takimi nazwami: toloul, toluene, benzene, phenylmethane, methylbenzene.
 PARABENY to kolejne konserwanty chroniące przed rozwojem pleśni, drożdży i bakterii. Są to związki syntetyczne, więc nie powinny pojawić się w kosmetykach naturalnych. Niemniej jednak chciałabym obalić mit mówiący o tym, że mogą wywoływać nowotwory piersi. Po krzywdzącej hipotezie postawionej przez zespół badawczy P.D. Darbre w 2001 roku cały świat spojrzał krytycznym okiem na tę grupę związków i okazało się, że są bardzo bezpieczne oraz stały się najlepiej przebadanymi konserwantami dostępnymi na rynku. Owszem parabeny mogą wywołać alergie, ale tylko tam, gdzie skóra jest uszkodzona lub jeśli są stosowane w nadmiarze. W codziennym użytkowaniu kosmetyków nie ma mowy o „przedawkowaniu” parabenów, także jak zdarzy nam się użyć kosmetyku z parabenem to nie popadajmy w panikę. Mozna je znaleźć pod nazwą: butylparaben, propylparaben, methylparaben, isobutylparaben, ethylparaben.

 Aromaty czyli inaczej substancje zapachowe stosowane są niemalże wszędzie. Nawet jak na produkcie jest napis „bezzapachowy” to nie oznacza to faktu, że tego aromatu tam nie ma. Taka substancja może wywoływać alergie, migreny, astmę, a kilka z nich zalicza się do czynników powodujących nowotwory oraz powstawanie neurotoksyczności. Są to bardzo toksyczne substancje chemiczne i trzeba bardzo na nie uważać.
 Najczęściej stosowanym konserwantem i produktem bakteriobójczym jest FORMALDEHYD. Jest to gaz, mogący wywołać alergie, stany zapalne, powodować trądzik oraz drażnić drogi oddechowe. Jeżeli stosujemy przez długi okres kosmetyk z tym składnikiem to możemy spodziewać się podrażnienia twarzy i ciała, a także wystąpienia rumienia lub wyprysków. Formaldehyd jest podejrzewany o działanie rakotwórcze! Gdzie najczęściej go spotkamy? Lakiery do paznokci, dezodoranty, produkty do stylizacji i pielęgnacji włosów, płyny do kąpieli itp. Formaldehyd i jego pochodne kryją się pod nazwami: benzylhemiformal, 5-bromo-5-nitro-1,3-dioxane (bronidox), diazolidinyl urea, methenamine, iodopropynyl butylcarbamate, dmdm hydantoin, glutaral.

 Zastanawialiście się kiedyś jaki składnik powoduje piękną pianę w naszych produktach? DEA, kokamid DEA oraz lauramid DEA. Ten składnik znajdujący się głównie w szamponach, mydłach, żelach pod prysznic ale także kremach z filtrem i odzywkach do włosów może wywoływać podrażnienia skóry oraz oczu. Jego również posądza się o działanie rakotwórcze i jest bardzo szkodliwy dla środowiska, głównie organizmów żyjących w wodzie. Szukając go w swoim produkcie należy zwrócić uwagę na takie nazwy: cocomide DEA, cocami de DEA, dietanolamina, diethanolamine DEA, monoethanolamine (MEA), triethanolamine (TEA).

 SLS (sodium lauryl sulfate) / SLES (sodium laureth sulfate) to środki powierzchniowo czynne które stanowią ponad 90% produktów używanych do higieny ciała a także w kosmetykach typu: szampony, mydła, żele/mleczka pod prysznic, żele/pianki do twarzy oraz wiele innych. To one mogą powodować podrażnienia oczu, skóry czy dróg oddechowych. Istnieje ryzyko, iż w połączeniu z innymi środkami chemicznymi mogą niszczyć nerki i wątrobę.
W lakierach do paznokci, perfumach, lakierach do włosów, balsamach/mleczkach do ciała oraz we wszelkiego rodzaju produktach do higieny znajdują się FTALANY.  Udowodniono, że mogą przyczyniać się do niepłodności, wczesnego lub przyspieszonego dorastania u młodych dziewczyn lub też zwiększać ryzyko nowotworu piersi. Ftalany kryją się pod nazwami: dimethyl phtalate, dibutyl phtalate, diethyl phtalate oraz phtalates.

TRICLOSAN jest składnikiem dezodorantów, antyperspirantów, past do zębów oraz występuje w mydłach. Tylko przy długotrwałym używaniu może zaburzać pracę tarczycy, hormonów rozrodczych a także wpływać na podrażnienie skóry/oczu czy alergie.

 Na pewno wiele z Was słyszało o szkodliwym działaniu ALUMINIUM, który odkładając się w mózgu wpływa negatywnie na układ nerwowy i dodatkowo podrażnia układ immunologiczny i układ rozrodczy. Jest to najbardziej znana szkodliwa substancja znajdująca się w kosmetykach.

 Podsumowując zachęcam do zminimalizowania lub wykluczenia kosmetyków, które w składzie posiadają powyższe substancje. Oczywiście używając ich sporadycznie i zachowując umiar oraz zdrowy rozsądek nic nam nie grozi. Warto wspomnieć, że na rynku jest bardzo dużo naturalnych, zdrowych dla naszego organizmu kosmetyków i możemy łatwo znaleźć zamiennik swojego ulubionego produktu. Ja osobiście jestem zakochana w dermokosmetykach Basiclab, które są doskonałe, nie powodują alergii i nie posiadają substancji zapachowych, oraz innych niepotrzebnych „ulepszaczy”. Jeżeli raz użyjesz to już nie będziesz chciał/chciała sięgnąć po inny produkt. Na moim blogu znajdziecie osobny artykuł z opisem tych cudownych produktów. Polecam serdecznie!

 
 
 
 

Dodaj komentarz